wtorek, 17 września 2013

Małe sukcesy ciąg dalszy

Powinienem raczej zatytułować post "Duże sukcesy", ponieważ dotarła do mnie wyjątkowo miła informacja. Zostałem laureatem konkursu organizowanego przez Międzynarodowy Festiwal Kryminału. Pora zabierać się za powieść.

Wyniki

poniedziałek, 16 września 2013

Żółte ptaki

Cóż mogę więcej powiedzieć, książka rozłożyła mnie na przysłowiowe łopatki.

Wojna to najgorszy wynalazek ludzkości i nic nie zapowiada tego, że kiedykolwiek miałaby z niego zrezygnować. Walki toczone są nieustannie w wielu rejonach globu, choć nie zawsze media o nich informują. Śmierć, bestialstwo i ludzkie tragedie to codzienność dla wielu osób. Książki, opisujące bezsensowność wojny, często stają się bestsellerami i podobny los spotkał „Żółte ptaki” Kevina Powersa. Jednak nie z powodu opisywanego konfliktu, ale sposobu, w jaki to zrobił.

To, czy wysłanie amerykańskich wojsk do Iraku było dobrą decyzją, nie jest głównym tematem książki. Powers w ogóle nie poruszył tej kwestii, odseparował swojego bohatera od polityki i spraw, które były poza jego światem. Roztrząsanie decyzji, na które nie ma się najmniejszego wpływu, sprawiłoby tylko, że „Żółte ptaki” zginęłyby w natłoku podobnych pozycji lub w ogóle nigdy nie zostałyby wydane. Powers opisał historię zwykłego szeregowca, trybiku w wojennej maszynie, który zależny jest od swoich przełożonych i to właśnie w nich pokłada największe nadzieje. Nadzieje na to, że do domu wrócić cały, a nie w metalowej trumnie ze złożoną na wierzchu flagą.

Kevin Powers stacjonował w Iraku w latach 2004-2005 i również w tym samym okresie dzieje się akcja powieści. Autor przeskakuje jednak w czasie, dzieląc tym samym opowieść na dwie równoległe historie, choć połączone postacią głównego bohatera, Johna Bartle’a. Szeregowiec pokazany został w dwóch odrębnych światach – w Iraku oraz w swojej ojczyźnie. Powers wymieszał ze sobą te skrajnie różne miejsca i przenosi czytelnika między nimi prawie co rozdział. Od początku powieści czuć, że zdarzy się coś strasznego. Napięcie narastające w Iraku, zachowanie Bartle’a w domu, to wszystko stanowi wskazówki, które wodzą czytelnika za nos. Bo tego, w jaki sposób kończy się książka, nie sposób przewidzieć.

„Żółte ptaki” to po części obraz wojny, ale Powers skupił się na psychice bohatera, a brutalność i przemoc zepchnął na dalszy plan. Jest ona widoczna w powieści, ale nie emanuje nią i nie bazuje tylko na niej. To dodatek, który wyostrza uwagę czytelnika i przypomina mu, gdzie oraz w jakich okolicznościach Bartle się znajduje. Język opowieści jest bowiem tak poetycki, że miejscami można odnieść wrażenie, iż czyta się tomik wierszy. Al Tafar w Iraku jawi się niczym piękna kraina, a zalegające w rowach ciała to tylko dodatek.

I to właśnie język stanowi siłę „Żółtych ptaków”. Jego „muzyka” i wydźwięk. Pierwsze słowa powieści świadczą dobitnie o tym, czego można się spodziewać.

„Wojna próbowała nas zabić wiosną. (…) Kiedy spaliśmy, wojna modliła się, ocierając o ziemię tysiącem swoich żeber.”

Debiut Kevina Powersa to jedna z najlepszych książek obrazujących samotność, smutek oraz depresję żołnierza. Pokazuje jak bardzo wojna oddziałuje na psychikę, niszczy wewnętrznie i roztrzaskuje duszę. Nawet przyjaźń może tego nie przetrwać, choć w warunkach ekstremalnych powinna przecież się zacieśnić. Bartle boi się nowych żołnierzy bardziej niż wroga, boi się przyjaźni i brania odpowiedzialności za czyjeś życie. Strach, ból, samotność i śmierć. Powers połączył wszystko w całość, nadając jej głęboki i poetycki wydźwięk.

Recenzja ukazała się również na Szuflada.net

piątek, 6 września 2013

Uśpienie - Marta Zaborowska

Muszę przyznać, że ostatnimi czasy z wielką przyjemnością sięgam po kryminały. Czemu? Być może jest to tylko chwilowa fascynacja, która sprawia, że półki zapełniają się coraz nowszymi powieściami i z czasem przesiądę się na inne powieści. Zresztą, cały czas staram się czytać jak najwięcej literatury wszelakiej, lecz póki co, chciałem polecić "Uśpienie" Marty Zaborowskiej. Jeden z ciekawszych kryminałów dostępnych na księgarskich półkach.

Rynek kryminałów wydaje się zapełniony. Co chwila pojawiają się nowe tytuły, ale nazwiska pozostają te same. Na szczęście dla debiutantów również znajdzie się miejsce, a już szczególnie tych utalentowanych, takich jak Marta Zaborowska. Jej „Uśpienie” to mocna, ciężka i wciągająca lektura, która „rozrywa” czytelnika od wewnątrz.

Najgorsze, co może zdarzyć się autorowi kryminałów, to odkrycie tajemnicy przed czasem. Na początku czy też w środku książki, to nieważne. Czytelnik powinien poznać rozwiązanie w tym samym momencie, co główny bohater powieści. Jednak coraz trudniej natrafić na takie książki. Tymczasem „Uśpienie” zaskakuje od początku do końca. W sytuacji, gdy czytelnik już zdaje się rozgryzać fabułę, następuje zwrot i domysły trzeba zaczynać od nowa. I co bardzo ważne, wszystko wydaje się prawdopodobne i prawdziwe. Można by pomyśleć, że jest to opis rzeczywistej sytuacji i śledztwa. Do ostatniej strony czytelnik tkwi w zawieszeniu, czekając na rozwiązanie. Może mieć swoje teorie, ale to Zaborowska rozdaje karty, a robi to niczym wytrawny krupier.

„Uśpienie” to pierwsza z książek o Julii Krawiec, policjantce samotnie wychowującej dziecko i zmagającej się z alkoholizmem (wszak nikt nie zostaje z tego wyleczony, co najwyżej nie pije). Od przełożonych dostaje jednak szansę na rehabilitację w policyjnych szeregach. Tymczasem z kliniki psychiatrycznej ucieka Jan Lasota. Wydaje się, że zaślepiony zemstą morduje swoją lekarkę. Jednak śledztwo odkrywa nowe i przerażające fakty. Krąg podejrzanych zamiast się zacieśniać, stale się powiększa.

Postaci przedstawione w powieści, nie tylko Julia Krawiec, to doskonale zbudowane charaktery. Ich historia, zachowania, język – to wszystko zostało gruntownie przez autorkę przemyślane. Bez problemu można wczuć się w ich rolę, a czytelnik powinien z łatwością połapać się w zawiłościach fabuły, mimo tego, że lawirowanie między poszczególnymi bohaterami jest dość częstym zabiegiem. Szczególnie między Krawiec a Arturem Maciejewskim, lekarzem szpitala z którego uciekł Lasota.

„Uśpienie” to wyjątkowo wciągająca lektura. Prawie pięćset stron można pochłonąć w dwa wieczory, nie nudząc się przy tym ani odrobinę. Można przyczepić się jedynie do tego, że po rozwiązaniu zagadki całość wydaje się odrobinę naciągana. Jednak nie takie scenariusze słyszy się w wiadomościach wieczornych. Reasumując, jeżeli ktoś ma ochotę na porządny kryminał, „Uśpienie” jest dla niego idealne.


Recenzja pierwotnie ukazała się tutaj: http://szuflada.net/uspienie-marta-zaborowska/