poniedziałek, 21 lipca 2014

Trzeba mieć twardą ...

Zabierając się za pisanie, jakiekolwiek by ono nie było, warto zaopatrzyć się w zestaw złożony z dwóch rzeczy: chłodnej obojętności oraz twardej ... części łączącej uda z plecami. Dlaczego? Bo jeżeli twoje prace będzie czytał ktoś inny niż mama (a ta zazwyczaj wypowie się o nich tylko w superlatywach - przy okazji, dzięki mamo), należy przygotować się na krytykę. Konstruktywną lub nie. Nie słucha się tego najlepiej, choć można mówić, że to nas nie rusza.

Rusza każdego, mnie lub bardziej. W końcu ktoś obraża wasze dziecko, wynik ciężkiej pracy i wyrzeczeń. Dlatego warto zaopatrzyć się w te dwie wyżej wymienione rzeczy.

Konstruktywna krytyka jest nieoceniona i tego się trzymałem, gdy zaczynały napływać pierwsze recenzje zbioru "Ostatni dzień pary".

"Kompletnie nie pojmuję, co w zbiorku robią Dni naszej hańby Bartosza Szczygielskiego. Proszę mnie źle nie zrozumieć, opowiadanie pod względem warsztatowym i językowym jest jak najbardziej poprawne, jednakże opiera się na motywie, który w przeszłości ograny został już do bólu. Co gorsza, przegadaną, z lekka zalatującą patosem narrację serwuje nam zgorzkniały, skoncentrowany na sobie bohater, który nie ma ani jednej cechy, za którą można by go lubić. Lektura może i nie boli, ale jakiejś specjalnej radości też nie przynosi." (całość do przeczytania na stronie Fahrenheit)

Cóż, szczęśliwy nie byłem czytając powyższe słowa. Tłumaczyłem sobie, że przecież moje opowiadanie nie zostało dobrze zrozumiane i dlaczego i czemu i w ogóle jak śmiano. Tradycyjny mechanizm obronny. Okazało się, że chyba miałem trochę racji w swoim rozumowaniu.

"Co prawda najlepszy jest tekst, który zajął trzecie miejsce – Dni naszej hańby Bartosza Szczygielskiego, ale to tylko dowodzi, że poziom zwycięskich prac był dość wyrównany i o finalnym wyniku mogły decydować osobiste preferencje gatunkowe. W swoim tekście Szczygielski przedstawił świat po zagładzie. Mieszkańcy zmuszeni są tam udawać się do ruin cywilizacji celem uzyskania podstawowych produktów przydatnych w codziennym życiu. Nastrój opowiadania jest przytłaczający, ale całość czyta się dobrze. Można się w tekście doszukiwać pewnych podobieństw do Trzech stygmatów Palmera Eldritcha, ale możliwe, że nie było to zamierzone przez autora." (całość do przeczytania na stronie Na skrzydłach książek)

"„Dni naszej hańby” Bartosza Szczygielskiego to moim zdaniem najlepsze opowiadanie w całym zbiorze." (całość do przeczytania na stronie Leniwiec literacki)

"Dni naszej hańby Bartosza Szczygielskiego, to nic innego jak odwzorowanie świata dzisiejszego. Obraz niewolnictwa, kastowości społeczeństwa doskonale obrazuje sztuczną równość czasów obecnych i banalność (a zarazem tragiczność) naszych dążeń." (całość do przeczytania na stronie Literacka Kanciapa)

Czy taki pozytywny obiór mojego opowiadania mnie ucieszył? Jasne, że tak. Tak samo jak negatywna opinia sprawiła, że poczułem się jak rozjechany jeż.

Nauczyło mnie to jednego - do recenzji podchodzić należy z rozwagą, której jako autor nie posiadam.

Jeszcze nie posiadam.

Ale się uczę.

Powoli.

piątek, 6 czerwca 2014

There's nothing to tell

Tymi słowami rozpoczął się jeden z najlepszych seriali jakie miałem przyjemność oglądać. I dopiero wczoraj to do mnie dotarło, nie bez pomocy pewnej osoby. Bo czy może być coś równie zachęcającego do zrobienia, niż rzecz zakazana? Zakaz wstępu, nie wchodzić, nie fotografować.

Nie ma o czym opowiadać.

Zapowiedź czegoś wyjątkowego, zwiastun nadchodzącej doskonałości.

Co u mnie? There's nothing to tell.

niedziela, 25 maja 2014

Ostatni dzień pary

Stało się, antologia "Ostatni dzień pary" dostępna jest dla wszystkich i jedyne co mogę teraz zrobić, to zachęcić do jej przeczytania. Oprócz mojego skromnego tekstu (znajdziecie go na 42 stronie) znajduje się w niej masa dobrych opowiadań. Nic tylko czytać.

Antologię znajdziecie tutaj: Ostatni dzień pary

P.S. Pojawiła się już nawet recenzja, ale jako że zostałem w niej niezbyt pochlebnie potraktowany, z premedytacją ją przemilczę :)

wtorek, 6 maja 2014

Międzynarodowy Festiwal Kryminału part 2

Jako że nie miało okazji jeszcze się pochwalić, czynię to teraz. Ogłoszono listę osób, które dostały się na warsztaty pisarskie organizowane w ramach MKF (patrz tytuł). Tak się złożyło, że pojawię się na nich i to po raz drugi w swojej "karierze". Wynik wyjątkowo przyzwoity zważywszy na to, że do tej pory napisałem dwa opowiadania kryminalne i oba zaprowadziły mnie do Wrocławia.

Wynik tutaj. Tak, moje opowiadanie jako jedyne wyróżnia się inaczej sformatowanym tytułem :)

Kryminał zaintrygował mnie dopiero ostatnio, wcześniej pisałem głównie rzeczy, które można było sklasyfikować jako fantastykę/horror. I tutaj również miła ciekawostka, opowiadanie z Krakonu pojawi się w wersji e-booka pod koniec maja. Ale o tym będę pewnie jeszcze pisał (o ile ktokolwiek to czyta, wiem że moja mama by to robiła, ale nie korzysta z internetu - ubolewam nad tym, wszak liczba czytelników 1 to zawsze więcej niż 0).



P.S. Inne projekty być może również się pojawią


poniedziałek, 17 marca 2014

Powoli do tyłu

Spotkałem się ostatnio z opinią, że napisanie książki jest łatwe. W końcu siedzisz tylko na dupie w ciepełku i stukasz w klawisze (ewentualnie marnujesz tusz w długopisie). Na tle ostatnich wypowiedzi sławnych i tych mniej sławnych pisarzy o tym, ile to się na tym nie zarabia, takie siedzenie wydaje się hobby nieinwazyjnym. Raczej trudno złamać sobie kość udową, nawet wtedy, gdy zaśnie się nad biurkiem.

Co innego z duchem, który łamie się nieustannie i z każdym kolejnym kryzysem, coraz trudniej mu się poskładać. Mimo tego, warto. Bo gdy kończysz jakiś fragment, którego nikt inny nawet nie zauważy przy czytaniu całości, na krótką chwilę wszystko inne przestaje się liczyć.

To co znajduje się poniżej, to fragment powieści. Wycinek z czegoś, co zabierze mi w najbliższej przyszłości długie godziny.

Obym tylko po skończeniu dał się poskładać.


"Gdyby ustępował głupszym, przez całe życie chodziłby zgięty w pół kłaniając się ich niskiemu IQ. Świat wypełniony był idiotami przekonanymi o swojej wyższości, a ustępowanie każdemu z nich nie miało sensu. Ojciec nauczył go jak radzić sobie z tego typu ludźmi. Na sąsiada z mieszkania piętro niżej również znalazł sposób. Mniej inwazyjny niż na Jacka, tłuściocha który dokuczał mu w podstawówce. Wtedy odpowiednia dawka sorbitolu skutecznie unieruchomiła dupka na sedesie. To niesamowite co można zrobić z jabłek."

piątek, 10 stycznia 2014

Motywacja to kawał ....


"Writing a book is like telling a joke and having to wait 2 years to know whether or not it was funny." Alain de Botton

Czyli, pisanie powieści, to jak opowiedzenie dowcipu i czekanie przez dwa lata na informację, czy okazał się on śmieszny. To oczywiście "wolne" tłumaczenie powyższego cytatu, jednak oddaje ono w pełni to, co obecnie czuję. Tak, zacząłem pisać powieść. Co udało mi się zrobić do tej pory?

 - ponumerowałem strony
 - mam dużo pomysłów, jedne spisane w notatniku, inne w odpowiednim pliku tekstowym, a jeszcze inne kołaczą mi się po głowie i łączą się w pary z innymi, powoli tworząc sensowną całość
 - napisałem wstęp, trzy strony, które sprawiły, że widzę sens w dokończeniu całości (to cholernie dobre trzy strony)

I tyle.

Teraz przede mną ogrom pracy, zbieranie materiałów, jeżdżenie po różnych miejscach i rozmowy z ludźmi, którzy nie będą chcieli powiedzieć mi wszystkiego co wiedzą. Czyli żmudna praca, która nie wiadomo czy zostanie kiedykolwiek nagrodzona.

Warto więc tracić czas?

Jeżeli choć trochę czujecie w sobie "wewnętrznego pisarza", znacie już odpowiedź.

P.S. Uaktualniłem zakładkę "Artykuły", miłego czytania.