poniedziałek, 17 marca 2014

Powoli do tyłu

Spotkałem się ostatnio z opinią, że napisanie książki jest łatwe. W końcu siedzisz tylko na dupie w ciepełku i stukasz w klawisze (ewentualnie marnujesz tusz w długopisie). Na tle ostatnich wypowiedzi sławnych i tych mniej sławnych pisarzy o tym, ile to się na tym nie zarabia, takie siedzenie wydaje się hobby nieinwazyjnym. Raczej trudno złamać sobie kość udową, nawet wtedy, gdy zaśnie się nad biurkiem.

Co innego z duchem, który łamie się nieustannie i z każdym kolejnym kryzysem, coraz trudniej mu się poskładać. Mimo tego, warto. Bo gdy kończysz jakiś fragment, którego nikt inny nawet nie zauważy przy czytaniu całości, na krótką chwilę wszystko inne przestaje się liczyć.

To co znajduje się poniżej, to fragment powieści. Wycinek z czegoś, co zabierze mi w najbliższej przyszłości długie godziny.

Obym tylko po skończeniu dał się poskładać.


"Gdyby ustępował głupszym, przez całe życie chodziłby zgięty w pół kłaniając się ich niskiemu IQ. Świat wypełniony był idiotami przekonanymi o swojej wyższości, a ustępowanie każdemu z nich nie miało sensu. Ojciec nauczył go jak radzić sobie z tego typu ludźmi. Na sąsiada z mieszkania piętro niżej również znalazł sposób. Mniej inwazyjny niż na Jacka, tłuściocha który dokuczał mu w podstawówce. Wtedy odpowiednia dawka sorbitolu skutecznie unieruchomiła dupka na sedesie. To niesamowite co można zrobić z jabłek."